Bohaterowie


Ross Shor "Rossy" Lynch, 18 lat

"Ross - osiemnastolatek będący ucieleśnieniem i kompilacją wszystkich tych cech, które uważam za irytujące. Nie wiem czy istniało cokolwiek, co traktowałby poważnie. Ilekroć go widziałam, zawsze miał na twarzy uśmieszek wyższości. Typowy chłopczyk, wychowywany od najmłodszych lat w przekonaniu, że jest królem świata. Kiedy zerkał na innych, miało się wrażenie, że skanuje cię aż do organów wewnętrznych, by finalnie dojść do wniosku, że nie jesteś godzien, by otworzył swoje burżujskie usta do takiego plebsu. Przebywał wyłącznie w otoczeniu reszty tej zakłamanej gromady hipokrytów. Czasami odnosiłam wrażenie, że ma w głowie coś więcej niż dziewczyny w wyzywających, skąpych strojach, rozgrywki futballowe, kolejny trening, bo Ross, jak na typową szkolną gwiazdę przystało, jest kapitanem szkolnej drużyny i gra na pozycji napastnika, czy imprezy ze swoją świtą - przygłupem, mięśniakiem i puszczalskimi cheearleaderkami. Tylko że później otwierał usta albo robił kolejną głupio-niebezpieczną rzecz i złudzenie pryskało. Jego arogancja, ignorancja i brak szacunku do innych doprowadzały mnie do szału, a jak na złość, chodziliśmy razem na większość zajęć. Ale to nie było najgorsze. Najgorsza była ta jego udawana dobroć i szczodrość. Udzielał się w każdej zbiórce charytatywnej, nieważne czy chodziło o pieczenie ciasteczek dla lokalnej drużyny zuchów, czy budowę domów dla ofiar huraganu w Nowym Orleanie podczas wiosennej przerwy. Lynch był wszędzie. Pomagał w Domu Dziecka, uczył dzieciaki, które nie radziły sobie z nauką, był wolontariuszem w Domu Spokojnej Starości i w schronisku. Nie miałam pojęcia dlaczego to robi, ale wiedziałam jedno - nie z potrzeby serca. Ludzie tacy jak on mają gdzieś pokrzywdzonych, chorych i cierpiących."


Elizabeth "Effy" Buttler, 18 lat

 "To jakiś robot. Zamiast serca i innych organów wewnętrznych ma śróbki, wichajsterki i inne pierdółki. Kiedy ją mocniej ściśniesz, na czole pojawia się napis "Przegrzanie systemu, przegrzanie systemu, ewakuacja!" Effy nie jest jak inne dziewczyny. Właściwie nigdy nie była. I jeśli mam być szczery, to chyba właśnie za to najbardziej ją kocham. Jak brat siostrę, oczywiście. Ja i Effy? Fuuuj! To dziwaczne. Nie w tym życiu. Nie chodzi o to, że nie jest ładna. Jest. Oczywiście, że jest. Nawet bardzo, chociaż ukrywa to pod całkowicie aseksualnymi i workowatymi bluzami. Ale gęstych, miękkich loków w kolorze gorzkiej czekolady, które w słońcu mienią się złotem oraz twarzy porcelanowej laleczki nie da się ukryć w żadnym worze. Effy jest śliczna, to fakt, ale jak dla mnie mogłaby mieć dwie pary rąk i szklane oko, bo to, za co najbardziej ją kocham, to jej nieporadność, niezaradność i beznadziejna wiara, że chociażby było źle, wszystko się kiedyś ułoży. Nawet za sto lat, ale ułoży. Taka Effy jest tylko moja. Inni widzą w niej zimną, sarkastyczną pannę, z olewającym stosunkiem do osób oddychających tym samym powietrzem co ona. Tak, bez wątpienia Effy jest aspołeczna, ale to nie jej wina. Ona po prostu boi się zbliżyć się do innych. Boi się, że zacznie jej zależeć. Że ktoś ją skrzywdzi. A jej nie wolno krzywdzić. Nigdy. Pod żadnym pozorem."


Rydel "Delly" Lynch, 21 lat

"Moja kochana siostrunia kilka razy w miesiącu wrabia mnie w randki ze swoimi koleżankami, a kiedy pozbywa się ich z mieszkania, które razem wynajmują, sama sprowadza tam swoich aktualnych facetów. Nie żebym miał coś przeciwko randkom z napalonymi studentkami, które ściągają majtki, gdy tylko gaśnie światło w kinie. Mam coś przeciwko temu, że moja siostra jest jedną z nich. Dells zawsze była dla mnie bohaterką. Wiedziała wszystko i wszystko potrafiła. Już od dziecka lubiła się stroić i kręcić biodrami w rytm piosenek Britney Spears, Backstreet Boys czy N'Sync. Kiedy byłem młodszy, uważałem ją za najpiękniejszą dziewczynę na całej kuli ziemskiej. Teraz wiem, że to nieprawda. Ma ostre, toporne rysy, ale cudowny, zaraźliwy uśmiech, który rozświetla jej całą twarz, rekompensuje wszystko. Nie mam pojęcia, kiedy Rydel wmówiła sobie, że jest brzydka, ale podejrzewam, że stało się to gdzieś w okolicach jej szesnastych urodzin. Okay, może nie przypomina porcelanowej lalki, ale paskudą bym jej nie nazwał. Ona siebie owszem. Dlatego sypia z każdym przypadkowym facetem. Nie wiem co chce sobie udowodnić. Że jest seksowna? Że potrafi doprowadzić chłopaków do szaleństwa? Że ma powodzenie? Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym mniej rozumiem. Jedno jest pewne - moja siostra ma większe doświadczenie niż niejedna gwiazda porno."

 

Carter "Cart" Montgomery, 18 lat

"Mimo że czasami mu zarzucałam izolację i brak towarzystwa, miał spore grono znajomych, którzy go lubili i z którymi wychodził od czasu do czasu. Gdyby tylko zechciał, mógłby zostać kimś na kształt króla szkoły. Zawsze miał czas porozmawiać, posłuchać o cudzych problemach, wesprzeć radą i swoją obecnością. Bez względu na to czy kogoś lubił, czy nie, nigdy nie oceniał i nie traktował innych z góry. A mógłby, bo wedle standardów naszej szkoły, był na najwyższym szczeblu łańcucha pokarmowego - przystojny i bogaty. Ale Cart miał gdzieś władzę, wyścigi szczurów i puste relacje bez jakichkolwiek emocji i bez głębi odczuć. Fakt, bywało, że umawiał się z typowymi dziewczynami ze swojej klasy - głupiutkimi, ograniczonymi panienkami, które miały do zaoferowania jedynie swoje ciało, ale to były przelotne znajomości, kończące się z nadejściem poniedziałku. Czasami spotykał się z innym typem dziewczyn. Uroczymi, słodkimi, inteligentnymi. Takimi, z którymi mógłby budować poważne relacje i związki. Tylko że i z nimi, zazwyczaj kończyło się na kilku wspólnych wyjściach. Były momenty, gdy czułam się winna. Mógł zaprzeczać, ale wiedziałam, że ogranicza te spotkania ze względu na mnie. Carter jest kochany. Jest cudowny. Jest najlepszym człowiekiem w całej galaktyce. Nigdy nie narzeka. Nigdy się nie skarży. Nawet wtedy, gdy jest mu źle i boli go to, jak go traktuję. Gdybym o to poprosiła, dałby mi gwiazdkę z nieba. Jest moją ostoją. Jest taką bazą, jak w grach, gdy dochodzisz do punktu kontrolnego, gdzie zapisuje się cały postęp misji i gdy stracisz życie, możesz zacząć od tego momentu. Właśnie tym jest Cart. Jest moim domem - bo przecież dom to nie budynek, dom to poczucie bezpieczeństwa, radość, wsparcie, wspólnota, ciepło i miłość. To miejsce, gdzie możemy się schronić i gdzie zawsze jesteśmy mile widziani. Bez względu na wszystko. Tym wszystkim jest Carter. Czasami złości mnie to, jak naturalnie i spokojnie wszystko przyjmuje. Cokolwiek się dzieje, zawsze znajduje wyjście z sytuacji."


Elias "El" Buttler, 8 lat

"Był całym moim światem. Czasami budziłam się zlana potem i biegłam do jego pokoju sprawdzić, czy na pewno tam jest. Za każdym razem, gdy gdzieś się gubił, "ale Effy, poszedłem tylko po lody!", drżałam i wariowałam z przerażenia. A El gubił się bardzo często, bo był bardzo samodzielnym, jak na mój gust, zbyt samodzielnym, ośmiolatkiem. Wychodził gdzieś, wracał po godzinie czy dwóch i gdy wrzeszczałam na niego, spoglądał na mnie swoimi wielkimi, wszystkowiedzącymi oczami, i najspokojnej na świecie, jak gdyby się nic nie stało, mówił "Nie bądź zła, Effy, poszedłem nazrywać dla ciebie kwiatów", po czym wręczał mi bukiecik polnych chwastów i zarzucał ręce na szyję."


Davina "Di" Kebell, 18 lat

 "Di była prawdziwą Kebbelówną, wyniosłą, dumną, żyjącą w poczuciu, że wszystko jej się należy. Myślę, że rodzice byli z niej dumni. A przynajmniej tato. Zawsze ją faworyzował. Była jego księżniczką. I tak się zachowywała. Nieznośna, bezczelna i złośliwa. Sądziła, że za pieniądze można kupić wszystko. Nie rozumiałam tej jej wyższości. Okay, miałyśmy pieniądze. Miałyśmy furę pieniędzy. I co z tego? Większość dzieciaków ze szkoły je miała. I prawdę mówiąc, większość z nich była niczym lustrzane odbicie charakteru Di. Tylko że Davina była z nich najgorsza. Nie chodziło tylko o to, że traktowała innych jak gówno. Nie chodziło o jej mało realne podejście do życia - jestem królową, służcie mi, kmioty! Nie chodziło o to, że jest nieprzyjemna, chamska i wredna. Davina była niebezpieczna. Jeśli się na coś uparła, dążyła do tego po trupach. Bez mrugnięcia okiem, wgniatała w ziemię przeszkadzających jej ludzi. A to jakiś środek dosypany do kawy przed przesłuchaniem do szkolnego spektaklu, a to noga podstawiona na schodach nielubianej nauczycielce, a to zrzucenie tacy z jedzeniem na dziewczynę, która śmiała uśmiechnąć się do chłopaka, do którego wzdychała Di. To były takie drobne, niezauważalne rzeczy, ale przerażały mnie. Dlatego milczałam i bez słowa sprzeciwu, robiłam wszystko, o co prosiła. Nie, "prosiła" to złe słowo, Davina nigdy nie prosiła, po prostu spoglądała na ciebie, a ty, wariując ze strachu, robiłeś wszystko, czego żądała."


Jeremy "Jer" Lockwood, 18 lat

"Jeremy Lockwood jest moim najlepszym kumplem i największym idiotą w całym Littleton. Często o facetach mówi się, że nie mają mózgu i myślą penisem - to idealny opis Jera. Dla niego dziewczyny dzielą się na dwie kategorie - te, które on pieprzy i te, które pieprzą jego, czyli jakieś spaczone i wybrakowane, wyłącznie w jego opinii, egzemplarze, które nie dały się pokonać jego czarowi. Jest dość specyficzny, mówiąc szczerze, jest chamskim, bezczelnym prostakiem. A puste panny na to lecą. Sam byłem świadkiem, gdy na tegorocznej imprezie urodzinowej Rydel podeszła do niego jedna z jej koleżanek i zapytała dlaczego tak na nią patrzy. "Zastanawiamy się, czy bierzesz do buzi, Ross nie jest przekonany, ale ja stawiam dwadzieścia dolców, że tak" - odpowiedział Jer. Dziewczyna zamiast strzelić go w pysk i poprawić w krocze, rozbawiona zapytała, skąd ta pewność.
"To proste" - odparł. - "Masz usta, znaczy, że bierzesz."
Wylądowali gdzieś w pokoju, niedbale zatarasowanym fotelem."


Tyler "Ty" Parker, 18 lat

"Lubiłam Ty'a. Nie przypominał reszty tej zgrai, z którą trzymał mój brat. Był otwarty. Nie chcę przez to powiedzieć, że inni byli jakimiś ograniczonymi tępakami, nie. Po prostu Tyler tak naturalnie przyjmuje wszystkie zmiany. Wzrusza ramionami i rusza dalej. Nie przywiązuje się. Jest zimny, ale właśnie to w nim lubię. Dla niego życie to tylko chłodna kalkulacja. Nie zrobi niczego, z czego sam nie będzie miał korzyści. Tak, jest cholernym egoistą i kutasem, ale nie bardziej, niż każdy facet. No dobrze, może jednak trochę bardziej. Czasami mam wrażenie, że jest pozbawiony wszystkich cieplejszych uczuć i emocji. Dziewczyny? Jasne. Krótka znajomość, kończąca się z nadejściem świtu. Nigdy nie był w związku, nigdy nie był zakochany, nigdy nie widziałam go w totalnej rozsypce. Cokolwiek się dzieje, prycha pogardliwie i rusza dalej. Jest najbardziej opanowaną osobą, jaką znam. A jednocześnie najbardziej spontaniczną. Tylko on, gdy zadzwoni się do niego, nawet w środku nocy, z propozycją wspólnego wyjazdu gdziekolwiek, od razu pakuje torbę i odpala auto. Lubi się dobrze bawić. Alkohol, narkotyki, imprezy, to jego świat. I radzi sobie w nim cholernie dobrze. Właściwie to jesteśmy do siebie podobni. Oboje czerpiemy z życia pełnymi garściami, nie dając mu niczego w zamian. Lubimy ryzyko i adrenalinę. I chyba właśnie dlatego tak dobrze się rozumiemy."

Lillane "Lane" Maddison, 18 lat

"Nawet ślepy by zauważył, że Lane Maddison to żałosne popychadło. Podczas gdy jej brat w ciągu dwóch dni podbił serca połowy szkoły, tej damskiej, oczywiście, ona nie odezwała się ani słowem. A nie, przepraszam, powiedziała: "Dzień dobry", kiedy weszła do sekretariatu. To musiał być dla niej niezły wyczyn, bo kiedy widziałam ją przemykającą korytarzami, nie wiedziałam czy jej współczuć, czy wybuchnąć śmiechem. Może należała do tych dziewczyn, które boją się własnego cienia, a może miała powód do strachu, jedno jest pewne - Lane Maddison czegoś śmiertelnie się bała. Idąc, rozglądała się zlękniona. Robiła to bardzo szybko, odruchowo. To może brzmieć dziwnie, ale patrząc na nią, odnosiło się wrażenie, że jest zaszczuta. Śmieszne! Przecież nikogo tu nie zna. Żałosny, nieśmiały człowieczek, skradający się ostrożnie po progu życia, bojący się wejść w nie głębiej. Mimo że sama nie jestem zbyt odważna i śmiała, nie czułam do tej panny ani krzty współczucia. Taka śliczna, mogłaby podbić cały świat. A co robi? Gryzie palce z jakiegoś zapewne urojonego bólu istnienia."

 

Kyle "Kay" Maddison, 18 lat

"Jesteśmy do siebie podobni, oczywiście jeśli chodzi o wygląd. Oboje mamy brązowe loki, niebieskie oczy i okrągłe twarze. Myślę, że Kyle podoba się dziewczynom. Wygląda trochę jak niesforne, słodkie dziecko. I ciągle się uśmiecha. Nawet, gdy mówi o czymś poważnym, zawsze na jego wargach gości uśmiech. To chyba urocze, mówiąc całkowicie obiektywnie. W starej szkole często to słyszałam. "Och, Kay jest cholernie uroczy/słodki/kochany" - tylko że dziewczyny, które z taką egzaltacją wyszeptywały sobie do uszek te peany na cześć mojego brata, wcale go nie znały. One widziały tylko rozgadanego zgrywusa, którego nie da się nie lubić. Ja znałam go z innej strony. Tylko że ja milczałam."


Alexia "Lexi" Kebell, 16 lat

 " Młodsza Kebellówna, Lexi, stała z miną cierpiętnicy i jednym wielkim "ludzie, cholera, zabierzcie mnie stąd" na twarzy. Co kilka minut zerkała ostrożnie na siostrę. Zabawne, jak wiele można zobaczyć, jeśli tylko przystanie się na moment i spojrzy. Nigdy nie rozmawiałam z Alexią, a po dziesięciominutowej obserwacji, wiedziałam o niej dość, by stwierdzić z całą pewnością, że bardzo mi jej żal. Ta dziewczyna nie ma ani krzty pewności siebie. Nieśmiało opuszcza wzrok, gdy ktoś na jarmarku do niej zagaduje. Czerwieni się i najwyraźniej nie lubi być w centrum uwagi. Na pewno nie przyszła tutaj dobrowolnie. Pomoc w świetle fleszy to nie jej bajka. Żyje pod presją siostry, bo jest zbyt wielkim tchórzem by pokazać światu, że ona także ma coś do powiedzenia. Że ona także jest żywym, oddychającym i czującym człowiekiem. Że ona nie jest Daviną. Ale nigdy się na to nie zdobędzie. Podejrzewam, że chociaż nienawidzi siostry, widać to w jej zniesmaczonym wzroku, gdy myśli, że nikt jej nie widzi, skrycie ją podziwia. Bo Lexi chciałaby być taka jak ona - energiczna, odważna, przebojowa i błyskotliwa. Chciałaby, żeby ktoś lubił ją za to, jaka jest, a nie kim jest. Chciałaby osiągnąć coś sama, a nie otrzymywać ochłapy osiągnieć Di. A najbardziej na świecie, chciałaby być kimś zupełnie innym. Ma zbyt miękką dupę i zbyt duże serce, żeby poradzić sobie w świecie pełnym takich harpii, dlatego nigdy nie wyzwoli się spod destrukcyjnego wpływu rodziny. Będzie dawała sobą pomiatać, aż w końcu coś w niej pęknie. A wtedy niechaj wszystkie dobre moce mają w opiece każdego, kto ją zranił i wbił w ziemię swoimi złośliwościami."


2 komentarze:

  1. Ja już nie wyjdę stąd. Boskie opisy bohaterów *.* Świetne te gify ;D Umm... Jestem najbardziej ciekawa Effy, Delly i Lane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne gify.
    Ta oprawa.
    CIEKAWE, DZIĘKI KOMU... XD
    <3

    OdpowiedzUsuń